Wyprawa Skuterowa – Chorwacja 2004 cz.2

Edytor:Artix

[Część 1][Część 2][Część 3][Część 4][Część 5][Część 6] [Część 7][Część 8]

Dzień 3. Następnego dnia zaczęło się zwiedzanie Plitwickiego Parku Krajobrazowego. Oj urokliwe to było miejsce i naprawdę warte zobaczenia, choć cena wejścia w przeliczeniu na piwa oznaczała totalną zwałkę. Żal tylko, że nie można się tam było wykąpać widząc tyle pięknych wodospadów i jezior. Mariusz poczuł się już na tyle źle, zanim wszedł do parku postanowił poszukać apteki, lekarza, kogokolwiek kto pomógł by mu żeby mógł jechać dalej. Po objechaniu okolicy w promieniu 50 km postanowił ukoić oczy ładnymi widokami. Gdzie nie spojrzeć wszędzie wilgotno i mokro, laski i lasy. Plitwickie Jeziora to tak naprawdę 16 jezior leżących na różnych wysokościach, gdzie jeziora połączone są poprzez wodospady i kaskady wodne. Każde z jezior ma inny kolor od szafiru po turkus i szmaragd. Można tam przewędrować kilkanaście kilometrów, płynąc statkiem, jadąc kolejką i wspinając się po drewnianych kładkach. Można, jeśli się chce, Big wybrał wersje dla aktywnych inaczej, żeby go obwieźli dookoła, reszta dzielnie dreptała razem z tysiącami innych turystów. Tak minął nam dzień, wieczorem oczywiście tradycyjnie imprezka w rytm boom boxa, który nieodłącznie podróżował na tylnym siedzeniu Burgmana.

Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Nasze boungalowy w okolicach plitwickich Plitwickie jeziora są przepiękne … … i ta czystość i kolor wody …
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
… aż dech zapiera Robb przy wodospadach plitwickich Kolejny piękny widok
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Po plitwickich pływa się również statkiem Ten widok zapierał dech w piersiach Natura zapomniała o tym miejscu
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
o tym też … Plitwickie Mariuszburgi na plitwickich jeziorach
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
plitwickie – Mariuszburgi i Artix To trzeba było zobaczyć na własne oczy – plitwickie
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
plitwickie … bougalove Robb studiuje mapę

Dzień 4

Następnego dnia, naszym celem był Dubrownik, cel dość ambitny bo do przejechania mieliśmy całą Chorwacje. I znowu góry i winkielki, tym razem już bez zamykania opony. Mario od początku naszej wyprawy coś nie śmiało przebąkiwał o zahaczenie o Medugorje (czyt. Meczugorie), to taka Bośniacka Częstochowa. No i męczył, męczył, aż wymęczył. Okazało się, że w sumie to jest po drodze, a właściwie nie tyle po drodze co nie wiele się zbacza z drogi. Cóż, Bośnia zabrzmiało ciekawie, RobB jako chyba najrozsądniejszy z całej tej ekipy, postukał się w głowę, że można chcieć jechać do Bośni, Mariusz i Big woleli jechać od razu do Dubrownika. Tak więc, Mario, Artix, Bogumiłek i CittO, postanowili zobaczyć jak tam wygląda Bośnia. No i jak wygląda Bośnia ? normalnie, drogi są trochę gorsze ale i tak o niebo lepsze niż w Polsce. Południowe słoneczko mocno już dawało nam się we znaki, ciuchy motocyklowe stały się największą karą. W drodze do świętego miasta na środku drogi leżała kurtka motocyklowa, jak się wydawało z daleka uwalona asfaltem. Na miejscu się okazało, że CittO, a raczej jego plecaczek, zanim zgubił kurtkę trochę ją podwędził na rurze wydechowej i nie były to bynajmniej ślady asfaltu. Kiedy dotarliśmy do Medugorje, świętego miasta postanowiliśmy odbyć kolejną pokutę, mianowicie wejść na górę gdzie w oddali widać było krzyż, dobrzy ludzie poradzili nam, że z kapcia to będzie godzinka wspinania się, a skuterem nie da się tam wjechać, Mario i Artix nie strudzenie postanowili jednak wejść, na szczęście pojawił się Bogumiłek i pocieszył nas, że to nie jest to główne święte miejsce i jest inne z mniejszą pokutą, ale w sumie ważniejsze. Po 20 minutach wspinania się po skałach dotarliśmy do miejsca świętego. Zejście odbyło się jeszcze szybciej. Na dole wyschnięci na wiór kupiliśmy wodę 1,5 litra za 2 euro i trochę pomogło. Na dole w miasteczku okazało się, że miejsce te odwiedzają głównie Polacy i Włosi, był nawet sklep gdzie można było płacić złotówkami. Były nawet dwa hotele Orbisu. Najlepszą jednak rzeczą była studnia na placu przed kościołem z darmowa wodą dla pielgrzymów. Po wypiciu hektolitrów wody i małym posiłku wyjechaliśmy w kierunku Dubrownika, jeszcze tylko pamiątkowe zdjęcie na rogatkach miasta przy znakach, zakaz wjazdu czołgom i zakaz używania broni maszynowej i wyruszyliśmy dalej. W miedzy czasie Mariusz, Bigu i RobB, znaleźli dla siebie kwatery, a dla nas pole namiotowe. Chyba najładniejsze pole namiotowe podczas tego wyjazdu. Położone było na ładnej skarpie, mieliśmy nawet na polu kapliczkę, dzięki której mogliśmy w cieniu zjeść ugotowane posiłki. Miasteczko położone było kawałek za Dubrownikiem w miejscowości Mlini i naprawdę jest godne polecenia.

Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
maxi zaparkowane pod boungalowem Dubrownik – 300 km przed celem
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Ostatni przystanek przed Bośnią Lecimy na Dubrownik … oj tu było gorąco Zbliżamy się do Riviery makarskiej
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Wjeżdżamy na Riviere makarską Mariuszburgi na skarpie Zatoka nad samym Adriatykiem
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Pod restauracją. Dr.Big i Mariuszburgi W drodze do Dubrownika stanęliśmy na posiłek. W drodze do Dubrownika …
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
W drodze do Dubrownika Były momenty, że nie było nawet band w górach Medjugorije
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Wyraźnie kiepska kondycja Mariusza Mała przerwa przed Dubrownikiem. An650 i dwa t-maxy Wjazd do Dubrownika wiedzie pięknym mostem
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
No i jesteśmy w Dubrowniku Wreszcie odbiła nam palma. Zakaz wjazdu czołgów