Edytor:Artix
[Część 1][Część 2][Część 3][Część 4][Część 5][Część 6] [Część 7][Część 8]
Dzień 3. Następnego dnia zaczęło się zwiedzanie Plitwickiego Parku Krajobrazowego. Oj urokliwe to było miejsce i naprawdę warte zobaczenia, choć cena wejścia w przeliczeniu na piwa oznaczała totalną zwałkę. Żal tylko, że nie można się tam było wykąpać widząc tyle pięknych wodospadów i jezior. Mariusz poczuł się już na tyle źle, zanim wszedł do parku postanowił poszukać apteki, lekarza, kogokolwiek kto pomógł by mu żeby mógł jechać dalej. Po objechaniu okolicy w promieniu 50 km postanowił ukoić oczy ładnymi widokami. Gdzie nie spojrzeć wszędzie wilgotno i mokro, laski i lasy. Plitwickie Jeziora to tak naprawdę 16 jezior leżących na różnych wysokościach, gdzie jeziora połączone są poprzez wodospady i kaskady wodne. Każde z jezior ma inny kolor od szafiru po turkus i szmaragd. Można tam przewędrować kilkanaście kilometrów, płynąc statkiem, jadąc kolejką i wspinając się po drewnianych kładkach. Można, jeśli się chce, Big wybrał wersje dla aktywnych inaczej, żeby go obwieźli dookoła, reszta dzielnie dreptała razem z tysiącami innych turystów. Tak minął nam dzień, wieczorem oczywiście tradycyjnie imprezka w rytm boom boxa, który nieodłącznie podróżował na tylnym siedzeniu Burgmana.
![]() |
![]() |
![]() |
Nasze boungalowy w okolicach plitwickich | Plitwickie jeziora są przepiękne … | … i ta czystość i kolor wody … |
![]() |
![]() |
![]() |
… aż dech zapiera | Robb przy wodospadach plitwickich | Kolejny piękny widok |
![]() |
![]() |
![]() |
Po plitwickich pływa się również statkiem | Ten widok zapierał dech w piersiach | Natura zapomniała o tym miejscu |
![]() |
![]() |
![]() |
o tym też … | Plitwickie | Mariuszburgi na plitwickich jeziorach |
![]() |
![]() |
![]() |
plitwickie – Mariuszburgi i Artix | To trzeba było zobaczyć na własne oczy – plitwickie | |
![]() |
![]() |
|
plitwickie … bougalove | Robb studiuje mapę |
Dzień 4
Następnego dnia, naszym celem był Dubrownik, cel dość ambitny bo do przejechania mieliśmy całą Chorwacje. I znowu góry i winkielki, tym razem już bez zamykania opony. Mario od początku naszej wyprawy coś nie śmiało przebąkiwał o zahaczenie o Medugorje (czyt. Meczugorie), to taka Bośniacka Częstochowa. No i męczył, męczył, aż wymęczył. Okazało się, że w sumie to jest po drodze, a właściwie nie tyle po drodze co nie wiele się zbacza z drogi. Cóż, Bośnia zabrzmiało ciekawie, RobB jako chyba najrozsądniejszy z całej tej ekipy, postukał się w głowę, że można chcieć jechać do Bośni, Mariusz i Big woleli jechać od razu do Dubrownika. Tak więc, Mario, Artix, Bogumiłek i CittO, postanowili zobaczyć jak tam wygląda Bośnia. No i jak wygląda Bośnia ? normalnie, drogi są trochę gorsze ale i tak o niebo lepsze niż w Polsce. Południowe słoneczko mocno już dawało nam się we znaki, ciuchy motocyklowe stały się największą karą. W drodze do świętego miasta na środku drogi leżała kurtka motocyklowa, jak się wydawało z daleka uwalona asfaltem. Na miejscu się okazało, że CittO, a raczej jego plecaczek, zanim zgubił kurtkę trochę ją podwędził na rurze wydechowej i nie były to bynajmniej ślady asfaltu. Kiedy dotarliśmy do Medugorje, świętego miasta postanowiliśmy odbyć kolejną pokutę, mianowicie wejść na górę gdzie w oddali widać było krzyż, dobrzy ludzie poradzili nam, że z kapcia to będzie godzinka wspinania się, a skuterem nie da się tam wjechać, Mario i Artix nie strudzenie postanowili jednak wejść, na szczęście pojawił się Bogumiłek i pocieszył nas, że to nie jest to główne święte miejsce i jest inne z mniejszą pokutą, ale w sumie ważniejsze. Po 20 minutach wspinania się po skałach dotarliśmy do miejsca świętego. Zejście odbyło się jeszcze szybciej. Na dole wyschnięci na wiór kupiliśmy wodę 1,5 litra za 2 euro i trochę pomogło. Na dole w miasteczku okazało się, że miejsce te odwiedzają głównie Polacy i Włosi, był nawet sklep gdzie można było płacić złotówkami. Były nawet dwa hotele Orbisu. Najlepszą jednak rzeczą była studnia na placu przed kościołem z darmowa wodą dla pielgrzymów. Po wypiciu hektolitrów wody i małym posiłku wyjechaliśmy w kierunku Dubrownika, jeszcze tylko pamiątkowe zdjęcie na rogatkach miasta przy znakach, zakaz wjazdu czołgom i zakaz używania broni maszynowej i wyruszyliśmy dalej. W miedzy czasie Mariusz, Bigu i RobB, znaleźli dla siebie kwatery, a dla nas pole namiotowe. Chyba najładniejsze pole namiotowe podczas tego wyjazdu. Położone było na ładnej skarpie, mieliśmy nawet na polu kapliczkę, dzięki której mogliśmy w cieniu zjeść ugotowane posiłki. Miasteczko położone było kawałek za Dubrownikiem w miejscowości Mlini i naprawdę jest godne polecenia.
![]() |
![]() |
![]() |
maxi zaparkowane pod boungalowem | Dubrownik – 300 km przed celem | |
![]() |
![]() |
![]() |
Ostatni przystanek przed Bośnią | Lecimy na Dubrownik … oj tu było gorąco | Zbliżamy się do Riviery makarskiej |
![]() |
![]() |
![]() |
Wjeżdżamy na Riviere makarską | Mariuszburgi na skarpie | Zatoka nad samym Adriatykiem |
![]() |
![]() |
![]() |
Pod restauracją. Dr.Big i Mariuszburgi | W drodze do Dubrownika stanęliśmy na posiłek. | W drodze do Dubrownika … |
![]() |
![]() |
![]() |
W drodze do Dubrownika | Były momenty, że nie było nawet band w górach | Medjugorije |
![]() |
![]() |
![]() |
Wyraźnie kiepska kondycja Mariusza | Mała przerwa przed Dubrownikiem. An650 i dwa t-maxy | Wjazd do Dubrownika wiedzie pięknym mostem |
![]() |
![]() |
![]() |
No i jesteśmy w Dubrowniku | Wreszcie odbiła nam palma. | Zakaz wjazdu czołgów |