Edytor:Artix
Po wspólnej fotografii rodzinnej, ruszyliśmy na ostatni etap parady do miejsca zlotu, gdzie już czekały na wszystkich konkursy. Jazda slalomem i po okręgu do najłatwiejszych nie należała, ale mały trening i zostali wyłonieni zwycięscy w tej trudnej konkurencji. Jazda na beczce piwa, co jak niektórzy mogli się boleśnie przekonać też najłatwiejszą konkurencją nie była, a i kręgle „skuterowe” dostarczyły masy emocji. Okazuje się, że nie tak prosto oponą skuterową strącić pachołki. Konkursy dobiegły końca i można było wolny czas wykorzystać w różnoraki sposób, choćby na przykład testując udostępnione skutery marki Yamaha, a chętnych było co nie miara.
Przyszedł też czas na biesiadowanie, które część zlotowiczów wybrała zaraz po konkursach. Ostatnie kartki z odpowiedziami do quizu zostały wrzucone do pudła i nadszedł czas na nagrody za konkursy oraz dla tych, którzy mieli niesamowite szczęście lub byli związani z naszą sierotka emocjonalnie lub zwyczajnie pochodzili z trójmiasta. Wręczenie nagród za konkursy oraz część losowania gdzie wystarczyło mieć po prostu sporą wiedzę o skuterach, forum Burgmani i znajomości u sierotki, wzbudziła spore emocje. Nasza sierotka włączyła specjalny magnes, który przyciągał do ręki kartki z nickami, które akurat miała na myśli. Na szczęście nie tylko zamknięte oczy dla niepoznaki, ale i czasem wadliwy magnes kartkowo-nickowy pozwolił wygrać innym osobnikom niezwiązanym z trójmiastem. Na przyszły rok wprowadzimy upgrade oprogramowania sierotki lub choćby nowy patch. Tetsuo do boju, oj stary, bo nawet nie wiesz, jakie nowe nicki ci wymyślano. Choć moim skromnym zdaniem najlepszy patch nicka otrzymał Qwaki, ale tym niech się sam pochwali. Zresztą zabawa przy odczytywaniu odpowiedzi była przednia i wyszło sporo ukrytych rzeczy, np. że jeden z naszych klubowiczów tylko udaje, że zna angielski, a tak naprawdę to tylko przesympatyczny strażak z Mazowsza. Najciekawsze odpowiedzi były w pytaniu „Dlaczego MariuszBurgi przesiadł się na skuter z dachem?” no ale, ci co byli to słyszeli, a reszta niech teraz żałuje, że tego nie słyszała.
Zostały też przyznane dwie nagrody specjalne, dla naszych przyjaciół z Białorusi za to, że postanowili zaszczycić nas swoja obecnością i odstali w drodze do nas pokutę na granicy (wiem co nie co o tym), oraz dla bardzo sympatycznego mieszkańca trójmiasta „Dziadka wodoodpornego”, przytaczając fragment fraszki Kochanowskiego, które idealnie pasują do naszego Dziadka „choć u mnie broda siwa, jeszczem niezganiony, czosnek ma głowę siwą a ogon zielony”. Kiedy ściemniło się już na tyle, zarówno na niebie jak i co poniektórym w oczach, maestro Maximus postanowił zapalić niebo. Prawie mu się udało, pokaz fajerwerków z roku na rok budzi coraz większy zachwyt zlotowiczów Burgmani i nie tylko Burgmani, bo próbował już parę razy spalić niebo w innych miejscach. Natomiast tegoroczne fajerwerki przeszły chyba najśmielsze oczekiwania. Niebo rozbłyskało milionami malutkich gwiazdek tuż nad naszymi głowami. Parasole ognia rozświetliłyby nawet piekło. Wydawało się, że Maximus Show nie będzie mieć końca.
Niestety najpiękniejsze rzeczy też muszą mieć swój koniec, choć zlot trwał na dobre jeszcze wiele, wiele godzin i wszyscy w zachwycie powrócili na miejsce biesiady. Atmosfera zlotu zamiast przygasać ze względu na „zmęczenie materiału” z godziny na godzinę rozkręcała się. Tego wieczoru mogliśmy też wysłuchać arię z opery „Straszny Dwór” w wykonaniu Bolo Winkla, no Bolo ma głos milion razy lepszy niż sławetne już ostre winkle w jego wykonaniu. To naprawdę był piękny artystyczny wieczór i wspaniałe wykonanie. Już wiem, kto zaśpiewa Tosce w przyszłym roku. Impreza znowu trwała do białego rana i pierwszych promieni słońca. Niestety, jutrzejszy dzień nie zachęcał nikogo ani do spożywania napojów procentowych w większej ilości, ani do radości, że ten dzień się zbliża.
Niedziela, nie ukrywam, że to dzień, którego najbardziej nie lubię podczas zlotów. No cóż, ale tak to już jest, że nie można imprezować w nieskończoność. Niedziela to dzień pożegnań i rozstań, ale przecież ci co zacieśnili przyjaźnie zawsze mogą wyskoczyć gdzieś na wspólny weekend. Inni, którzy nie mają aż tyle czasu muszą poczekać do następnych zlotów, a zostały w tym roku jeszcze dwa. Ci, co nie byli niech żałują, bo jest czego. Wszyscy bezpiecznie wrócili do domu bogatsi o nowe przygody i doznania. O godzinie 16 na miejscu tak gwarnym jeszcze parę godzin temu zrobiło się cicho i spokojnie. Pozostało chyba już tylko powiedzieć do zobaczenia za rok na III Ogólnopolskim Zlocie Maxi Skuterów Burgmania 2007.
Dziękujemy wszystkim za wspólną zabawę, za to, że przyjechaliście, sponsorom, że postanowili wspomóc organizacje tej imprezy, Mariuszowi za to, że nie opadł z sił i zorganizował nasz II ZLOT BURGMANII oraz wszystkim tym, którzy pomagali zorganizować całe to wielkie przedsięwzięcie. Specjalne podziękowania dla anonima który wymyślił napoje energetyczne i dzięki temu Mariusz Burgi mógł być na dopingu.
A teraz mała statystyka:
W zlocie wzięło udział 180 osób
W tym 110 skuterów i jeszcze jakieś dziwne biegowce, których nie warto było liczyć
Wypita ilość piwa – odpowiednia
Zjedzona ilość kiełby i mięsiwa – wystarczająca
Niniejszym zaznaczam, że na zdjęciach nie ma osób przypadkowych, a wszelkie podobieństwo do osób, miejsc, i zdarzeń jest zamierzone i prawdziwe.
edited by Artix
copyright by Burgmania
poprzednia część | Część I | Część II | Część III |
Wątek na forum o wrażeniach ze zlotu. Znajdziecie tu także dodatkowe galerie naszych klubowiczów i uczestników zlotu.