Wyjazd Burgmanii na zlot maxi skuterów w Marl 2011

Edytor:Orzech

Zapowiadała się mega impreza, w końcu to dziesięciolecie klubu HGF oraz 25-cio lecie kultowego już skutera – Hondy Helix. Czas zacząć zabawę!!!

Większość zlotowiczów ustaliła pierwszy punkt zborny przy granicy z Polską w Słubicach. Ruszyliśmy szturmem ze wszystkich stron Polski: Śląsk, Mazowsze, Kujawy, Pomorze, Wielkopolska, czyli najaktywniejsze odłamy i szczepy naszego klubu. Innowacją tego zlotu było zaplecze techniczne pod postacią samochodu „wielbłąda” w przyczepą. Miało to być tylko zabezpieczenie przed ewentualnymi usterkami i wozidło dla naszych gratów, teraz już wiemy że powinien to być stały element wszystkich naszych dalszych wyjazdów.

Pierwszy etap dał troszkę w kość motonitom ze względu na dość silny wiatr, niektórzy postanowili nawet oddać się medytacjom w Świebodzinie za dobrą pogodę i przychylne wiatry ale niestety na niewiele się to zdało. O ile po drodze było względnie sucho to na zlocie padało cały czas ale o tym za chwilę.

Ponieważ Burmania lubi się trzymać w stadzie zaraz po przyjeździe do Słubic spotkaliśmy się na wspólnej biesiadzie. Każdy wyciągnął to co miał pod kanapą lub udało mu się przemycić do Safety Caru jak nie patrzyłem… a było tego sporo. W trakcie biesiady rozegraliśmy mecz piłki nożnej a Siemik zainaugurował sezon pływacki w pobliskim basenie. Tak upłynął nam czas do ciemnej nocy a ponieważ jutro daleka droga wszyscy udali się do łóżek – następny nocleg na twardych karimatach, dobranoc.

Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć

Poranek przywitał nas ładnym słoneczkiem i dodatkowym skuterem na parkingu – dobił Mirek z żoną. Pocieszeni obecnością speca od skrzyń pakujemy się i ruszamy w drogę na spotkanie z Dr.Bigiem i MariuszemBurgim za Berlinem.

Po drodze złapaliśmy małe opóźnienie, a miał to być tylko przedsmak tego co nas czekało tego dnia. Co może się stać na gładkiej jak stół autostradzie, wszyscy dobrze przygotowani, zaprawieni w podróżach, generalnie doborowe towarzystwo odpowiednie na daleki wyjazd.

Dobijamy do Morfeusza, a że nie chcieliśmy nabijać kilometrów naszej klubowej maskotce pakujemy Morfiego na przyczepę. Reszta skuterów zaopatruje się w paliwo i po paru minutach jesteśmy gotowi do dalszej drogi, wszyscy oprócz Siemika. Król skuterów z Malborka poddał się jak tylko dostał pełny kocioł niemieckiej etyliny. Parę telefonów do Polski, burza mózgów i po godzinie udaje się uruchomić Burgmana. Przyczyną awarii okazał się brak kontaktu przy pompie paliwa. Możemy jechać dalej. Generalnie niemieckie autostrady to nuda do kwadratu, chwalimy je za jakość i możliwość przemieszczania się z dużymi prędkościami ale po 200 kilometrach mamy już dosyć monotonii i dłużyzny. Trasa przebiegała bez problemów do momentu, w którym nie władowaliśmy się w mega korek. O ile skutery dały radę przedostać się pasem awaryjnym o tyle Safety Car utknął na dobre i musieliśmy szukać drogi alternatywnej . To niestety dołożyło do naszego opóźnienia kolejną godzinkę. W McDonaldzie przed zlotem czekała już na nas pierwsza grupa a my mieliśmy jeszcze 200 km do połknięcia. Na dodatek Siemik po raz kolejny daje o sobie znać. Zabrakło mu tylko 86 km do miejsca spotkania, tym razem łożysko w tylnym kole dało za wygraną. Od tej pory Król Skuterów dostał miano Króla Lawety. Oby tylko stał w jakimś rozsądnym miejscu na autostradzie. Nie uśmiechało nam się ładować skutera na pasie awaryjnym przy pędzących autach.

W końcu jest, znalazł miejsce przy zjeździe technicznym dla służb ratunkowych. Szybka zamiana, Morfeusz końcówkę pokona na kołach a Król Lawety wjedzie dostojnie na ……. lawecie.

Docieramy na miejsce spotkania wszystkich Burgmaniaków. Uzbierała się całkiem spora grupa:
Burgman 650 – 10 szt
SW/SW-T – 7 szt
Majesty 400 – 2 szt
Burgman 400 – 1 szt
T-max 500 – 1 szt
GP800 – 1 szt
Nexus 500 – 1 szt
Atlantic 500 – 1 szt
Satelis 400 – 1 szt
Downtown 300 – 1 szt
Morphous – 1 szt
Biegowa …ujnia – 1 szt
Razem 28 jednośladów i 3 samochody co dało nam 44 osoby.

Uzbrajamy się we flagi, ustawiamy w szyku i ruszamy całą kawalkadą na miejsce zlotu. Drżyjcie narody, Burgmania nadciąga!!!

Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć

Na zlot docieramy przy akompaniamencie klaksonów. Jak zwykle zrobiliśmy, nie chwaląc się, piorunujące wrażenie. Po 20 minutach stał już obóz Burgmanii, a my mogliśmy oddać się zabawie – gdyby nie to, że było zimno, w Marl królował by czerwony kolor koszulek „by Worlan” a tak trzeba było zarzucić coś na kark z zasobów „nie klubowych”. Skoro nie było nas widać musiało być nas słychać. Burgmania nie da się tak łatwo, tradycją już jest popis na scenie. W ruch poszły karteczki z tekstem piosenki „We are Burgmania…” by GrzechoCnik i już na scenie jest gorąco. Co prawda wykonanie podobno nie było najlepszej jakości ale przynajmniej wszyscy byli pewni, ze brać skuterowa z Polski jest na zlocie. Dalej było już z górki, ci którzy jeszcze nie ogłuchli po naszym śpiewie poszli dalej w tany a reszta pochowała się w namiotach.

W podobozie Burgmanii było gwarno do późnych godzin nocnych, wszak zaplanowane mieliśmy bardzo ważne obwieszczenie: Arkadiusz na pampersiaka. Co było dalej można sobie tylko wyobrazić, powiem tak, wigwam PES-u nie stygł, lasery świeciły aż siwy dym leciał… zarówno z wigwamu jak i spod stóp.

Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć

Sobota niestety dała nam w kość od samego rana. Cały czas padał deszcz, w głowach nam szumiało po piątkowym wieczorze choć niektórzy twierdzili, że to od wiatru na autostradzie. Pamiętając to co działo się 2 lata wcześniej byliśmy przygotowani na liczne konkursy, ogłoszenia, obwieszczenia i parady. Niestety z tego wszystkiego zostało tylko wspomnienie. Powodem była głównie pogoda, która przełożyła się na małą frekwencje miejscowych zlotowiczów. Sobota miała gościć około 900 osób z czego niestety około 300 nie dojechało. Tradycyjnie pozostała loteria w której licznie wzięliśmy udział, można było pooglądać ciekawe Rollery oraz przypomnieć sobie czasy Hondy Helix. Jak przystało na 25-lecie tego modelu z pod znaku „ZACNEJ” mogliśmy podziwiać pięknie odrestaurowane Helcie oraz wariacje ich właścicieli na temat tego jak powinny wyglądać.

Częściowo swój wkład w to święto miała również Burgmania, Morfeusz bo o nim będzie teraz mowa, jako jedyny przypomina wyglądem Helixa tak więc był dla tubylców nie lada atrakcją. Większość oczu była skupiona na głównym placu maszyn właśnie na naszym Morfim.
Po wyczerpaniu „wszystkich atrakcji” zapewnionych przez organizatorów byliśmy zmuszeni zająć się sobą sami. Znów gwarno zrobiło się pod naszą mini wiatą (dzięki Antonio), trzeba było oblać wspomniane przyjęcie Arka do klubu. Jednocześnie zaczęło się uzbrajanie „Autobusu Burgmanii” na wieczorną imprezę.

Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć

Warto wspomnieć również o naszym Królu lawety, kiedy większość z nas myślała jedynie jak dotrwać do wieczoru w pionie, Siemik załatwił sobie naprawę w pobliskim warsztacie. Kosztowało to 45 ojro ale przynajmniej zwolnił miejsce na lawecie bardziej potrzebującym. Suma sumarum wszystko szło po naszej myśli. U schyłku dnia i mojej percepcji dotarliśmy na aukcję różnych fantów przygotowanych przez HGF. Były kaski, kufry, zestawy słuchawkowe i inne podobne wynalazki przydatne bardziej lub mniej w codziennym użytkowaniu naszych pojazdów. Jakie było moje zdziwienie gdy nagle niechcący jeden z kasków wszedł w moje posiadanie, chciałem się podrapać w głowę, ale niestety prowadzący aukcję uznał to za ofertę – 25 ojro w plecy. Takich osób jak ja było więcej, ciekawe tylko czemu większość fantów wpadło w ręce Burgmanii. Towaru na kartki już nie ma. Półki sklepowe w Polsce uginają się pod dobrodziejstwami zachodu a my już chyba z przyzwyczajenia jesteśmy nastawieni na zakupy.

Autobus gotowy, zimne ognie w dłoń, muzyka na cały regulator, dym, lasery, strobo – Zybex jest wreszcie w swoim żywiole. Jedni jadą, inni pchają, jeszcze inni naganiają ospałą gawiedź zlotową do zabawy – tak oto zlot w Marl ostatni raz miał okazję zatańczyć pod sceną. Co prawda nie udało nam się wskrzesić wszystkich na zlocie ale parę osób wypełzło z przemoczonych namiotów i porwało się w wir ostatniej zabawy. Teoretycznie V Mega Zlot w Marl na tym się zakończył, pozostał nam już tylko nazajutrz powrót do domów ale to nie znaczy, że przygód nie będzie.

Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć

Niedziela rano

Smutno jak zawsze przy wyjeździe. Wszystko co dobre szybko się kończy. Na szczęście zaczęło się troszkę przejaśniać i mogliśmy się spokojnie pakować. Wyruszaliśmy w wielu grupach. Jedni lecieli zwiedzać Brukselę, inni obrali szlaki krajobrazowe ale największa grupa ruszyła autostradami do Polski. Ostatnie pożegnanie i opuszczamy definitywnie zlotowisko. Po przejechaniu 2 km telefon od Siemika do Safety Caru. – „Orzech, stoję 180 km od was, Burgman kaput”, a miało być tak pięknie. Zgadnijcie gdzie Burgman odmówił posłuszeństwa – dokładnie tam gdzie Zybex zagotował swojego Króla Ledów 2 lata temu w drodze do Marl- Bad Oyenhausen. Przeklęte miasto unicestwiające Burgmany – pomoc już w drodze. Na miejscu nic nie dało rady odczarować burka. Szybka decyzja, burek na lawetę i do Polski, Bigu niestety na kołach ciągnie dalej Morfim 350 km do Berlina. Reszta poszła jak po maśle, kilka przystanków na tankowanie, siku i dobijamy do granicy z Polską. Część osób pojechała dalej do domów, inni zostali po drodze w hotelach, kempingach lub skorzystali z gościnności kolegów.
Po przyczepę z B650 Siemika przyjechała odsiecz z Malborka. Później okazało się, że łożysko w jednym z kół lawety było również na wykończeniu i koło „odpadło” u Siemika na podjeździe. Całe szczęście, że nie stało się to gdzieś na autostradzie. A może to zaraza z An 650 przeszła także na koła przyczepy?

Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć

Artix 2 lata temu napisał „Tak o to zakończyła się nasza przygoda pod kryptonimem „Marl” cóż za 2 lata powtórka, może jeszcze w mocniejszym składzie, kto wie.” – Teraz mogę napisać podobnie, różnica polega na tym, że kolejnego zlotu nie będzie. Trudności organizacyjne, kaprysy pogody, może jeszcze jakiś inny czynnik wpłyną na taką decyzję organizatorów, dla mnie istotne jest to, że mogliśmy uczestniczyć chociaż w 2 edycjach zlotu w Marl.

Za rok poszukamy czegoś nowego, wszak gdzieś trzeba się bawić. Burgmania odczuwa silną chęć przemieszczania się, ciekawe gdzie ta ciekawość wywiezie nas w przyszłości …………

PS. Dziękuję Więckowi za użyczenie przyczepy, bez niej byłoby krucho, dziękuję Worlanowi za zorganizowanie koszulek zlotowych, grupie PES za atrakcje świetlno-akustyczne i generalnie wszystkim którzy przyczynili się do tego wyjazdu jak i atrakcji na nim obecnych.
PS. Słowo „ZACNA” w tekście zostało użyte celowo co nie znaczy, że nie działa mi na nerwy – to ukłon w stronę mojego ulubionego Prezesa.

Tekst: Orzech
Foto: MariuszBurgi, Siemik, Wrzonio, Gumisiek