Rajd „Szlakiem polskich latarni morskich“

Edytor:dr.big

Zaplanowany przez Pidżama rajd zaczął się zbiórką 28.07 w sobotę w Krynicy Morskiej. Krótko po godzinie 14 (dla mnie dopiero o 16, wiadomo droga), rozpoczęła się impreza połączona zarówno z jazdą, jak i z ćwiczeniem mięśni nóg w trakcie pokonywania stopni kolejnych znaków nautycznych.

W wyjeździe brali czynny udział: Agnieszka znana jako forumowa „Pijawka” (Piaggio Sfera), Mirka (Honda Pantheon), Pidżama (Honda Silver Wing), dr.big (Piaggio Beverly), a z „doskoku” Lechu (Suzuki Burgman), Ela (na czterech kołach Hondy zwanej „niunią”) oraz Axi w plecaku.

 W sumie zwiedziliśmy 20 latarni z czego 3 były „zabawkowe”, czyli bez funkcji wskazywania drogi, 2 nie były dostępne dla zwiedzających, a jedną mieliśmy możliwość obejrzeć jedynie dzięki wstawiennictwu „szefa” wycieczki. 14 latarni pokonaliśmy, wspinając się mozolnie po schodach i tylko jeden raz skorzystaliśmy z windy.

Jak napisałem, pierwszy dzień minął nam na dojazdach, zwiedzeniu pierwszej latarni i zakwaterowaniu się w znanym większości ośrodku „Cubex” w Stegnie. Jako prawdziwi „poskramiacze mórz i oceanów” wieczorek zapoznawczy skrapialiśmy osiemdziesięcioprocentowym rumem, dyskutując na różnorakie tematy. Hasłem kończącym dzień stało się powiedzenie: „ach te oczki, ach te kędziorki”. Powoli zaczynam rozumieć, co kobiety widzą w MotoGP 😉 .

Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Latarnia pierwsza 1. Krynica Morska Port Północny
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć

Po nocy spędzonej w Stegnie ruszamy żwawo w kierunku 3Miasta. Zwiedzamy 3 „prawdziwe” latarnie: Port Północny (winda), dodatkowo zwiedzamy jeden z większych holowników , Nowy Port- gdzie do dzisiaj widnieją ślady obrony Westerplatte, Sopot- zawsze tłumnie odwiedzany Monciak, oraz różnego rodzaju „atrakcje” dla turystów (np. Indianie(?) oraz wszelkiego rodzaju kuglarze). Dodatkowo odwiedzamy ”latarnię reklamową” postawioną obok centrum handlowego.

Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
1. Port Północny   2. Nowy Port
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
17. Latarnia centrum handlowe    
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
3. Sopot   Na Helu

Dzięki uprzejmości Lecha, zostajemy w Sopocie, gdzie mamy możliwość noclegu zaraz obok kortów tenisowych. Pidżama z Lechem dyskutują zażarcie na tematy związane z tenisem, a Mirka „wymyśla” nowe określenie na rakietę bez naciągu. Od tej pory nazywamy to „obudową”. Pidżama zarzeka się, że widział mijającego go na ulicy czwartego czy piątego zawodnika z listy ATP niosącego dodatkowo dwie „obudowy” 😉 .
W każdym bądź razie, następnego dnia Agnieszka „gubi” klucze od garażu i dzięki temu ruszamy z dwugodzinnym opóźnieniem (oraz w strugach deszczu) w kierunku Helu. Po drodze mijamy dwa korki spowodowane nieszczęśliwymi wypadkami, samochody były w nich raczej uziemione na cały dzień. My przejeżdżamy bokiem, jednak na pierwszej latarni mamy już około 4 godzin spóźnienia, dodatkowo na Helu nacinamy się na przerwę, którą wykorzystujemy na posiłek. Po jej upływie sprawnie zaliczamy następną latarnię, rezygnując ze zwiedzania resztek starego oznakowania Helu, zwanego „Górą Szwedów”.
Szybko „zaliczamy” nie przeznaczoną do zwiedzania latarnię w Jastarni, w strugach deszczu udajemy się do Rozewia, bo tam mamy następną atrakcję, którą okazuje się być … latarnia morska. Po zwiedzaniu latarni udaję się w drogę do Berlina, a reszta grupy obiecuje czekać na mnie w Sasinie. Tak też się dzieje, następnego dnia dojeżdżam do wypoczętej ekipy, która zabawiała się grą w bilarda tudzież leniuchowaniem i od razu zasuwamy do knajpy „Restauracja Ewa Zaprasza” (prawidłowość nazwy ustaliliśmy komisyjnie). Pidżama z Lechem zamawiają po pół kaczki, Ela zjada golonkę, Agnieszka sznycel szwajcarski, Mirka schab ze śliwkami, a ja jagnięcinę w sosie kurkowym. Słynnych śledzików, zup, przystawek i innych napitków, tych z „%” i bez „%”, nie bedę wymieniał, tego trzeba po prostu spróbować 😉 . Wieczór kończymy turniejem bilardowym, w którym „ktokolwiek” nie okazuje się być zwycięzcą, a może jednak tak 😉 ? Dochodzimy zgodnie do wniosku, że mało nam było pysznego śledzia…

Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
na Helu 4. Hel 5. Jastarnia
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
6. Rozewie zamknięte 7. Stilo

Rano o 9(!) ruszamy z Sasina, a do zwiedzenia mamy odległą o 3 km latarnie Stilo, byliśmy tam tak szybko, że do otwarcia pozostało nam 30 min. Ela znajduje otwartą bramę, więc wchodzimy na teren latarni bez przeskakiwania przez płot. Zastanawiamy się nad śniadaniem „ze śledziem”, jednak „Ewę” otwierają dopiero o 12. Po zwiedzeniu i zrobieniu zdjęć na Stilo ruszamy w dalszą drogę. Mamy dzisiaj w planie „zrobienie” aż pięciu latarni, co wymaga od nas wyjątkowego samozaparcia. W grupie nie ma bowiem żadnego „zwiedzacza- fetyszysty;)” i traktujemy całą imprezę z godnym jej przymrużeniem oka. My „biegamy” po schodkach, a Lechu pilnuje odwrotu, zalegając na ławeczkach znajdujących się u stóp latarni. Podział ról to podstawa 😉 …

Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
tam jest Czołpino 8. Czołpino lotne wydmy
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
    Ustka

W Czołpinie dopada nas syndrom „GPS z wyczerpanymi bateriami;)”, najpierw zasuwamy w kierunku lotnych wydm, a później klucząc po podmokłym lesie i korzystając co jakiś czas z wyładowanego GPS wspinamy się na osiemdziesięciometrowe zbocze porośnięte drzewami i dopiero w ostatniej chwili, po prawie godzinnym marszu, ukazuje się naszym oczom upragniona latarnia. Po odpoczynku i przerwie „na faję”, wdrapujemy się na jej szczyt. Po zwiedzaniu oraz zjedzeniu „megapatelni” poczuliśmy przypływ sił i pogoniliśmy do Ustki. Latarnia jest w mieście, przy samym deptaku plażowym. Latarnia ogólnie niska, ale przybił nas troche fakt, gdy okazało się, że nasze „paszporty latarniowe” w których skwapliwie zbieramy pieczątki okazały się być zwykłą makulaturą, a odznaki „zdobywcy latarni” należą już do przeszłości. W Ustce Pidżama przyatakowała dorodna mewa (zjadł za dużo śledzia), my zjadamy lody, robimy zdjęcia i w drogę… W końcu chcemy dzisiaj zaliczyć latarnie w Darłówku.

Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
9. Ustka   10. Jarosławiec
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
11. Darłowo Darłówko  

Latarnia w Jarosławcu jest o tyle łatwa, że mamy możliwość zaparkowania w jej pobliżu, na szczycie latarni widzimy dziewczyny, które ochoczo do nas machają, a są ubrane w mini. Niestety lornetka została tym razem w bagażniku skutera, zostajemy za to okrzyknięci przez damską część grupy „męskimi szowinistami”. Następnym etapem wyprawy jest Darłówek, latarnia jest łatwa do odnalezienia, niezbyt wysoka jeśli chodzi o wspinaczkę i pozostaje jedyną, pod którą zapomnieliśmy zrobić sobie zdjęcia. Jadąc z Darłówka w stronę Koszalina, szukaliśmy noclegu, ale miejsca okazywały się być zajęte lub niemożliwe do zasiedlenia (ble!), dodatkowym aspektem była też cena z „marżą” nadmorską. Idealną agroturystykę znaleźliśmy w Suchej Koszalińskiej, a właściciel jej okazał się zagorzałym myśliwym. Rozmów przy grillu i napojach było co nie miara, a co poniektórzy zadeklarowali się do wstąpienia w szeregi tak zwanych: „proszę pani, to myśliwi, nie mordercy” 😉 . Udzielający nam noclegu okazał się bardzo OK, warunki były naprawdę dobre, a my (po uprzednim umówieniu się) wyjeżdżając zostawiliśmy klucze „pod wycieraczką”.

Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
  18. Latarnia Brok Koszalin Gąski

Następnym punktem programu jest „latarnia Broka” w Koszalinie, jest ona postawiona na centrum handlowym i służy reklamie piwa. Trafiamy tam bez problemu. Po kilku konwersacjach z mieszkańcami Koszalina dochodzimy do wniosku, że są oni … zbyt uprzejmi i uciekamy z miasta kierując się na Gąski. Parkujemy pod samą latarnią, wspinamy się na górę, robimy zdjęcia i podziwiamy widoki. Następnie jak na skrzydłach pokonanie stopni w dół i już siedzimy na skuterach mając na celowniku Kołobrzeg.

W Kołobrzegu zwiedzanie nie zajmuje nam dużo czasu, dochodzimy do wniosku, że nie mamy ochotę na „rybę dla turystów” i pyszny obiadek spożywamy w Trzebiatowie (na pewno tam jeszcze zajadę) w drodze do Niechorza.

Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
12. Gąski Kołobrzeg 13. Kołobrzeg
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
14. Niechorze 19. Dziwnówek 15. Kikut

Latarnia w Niechorzu wita nas z odległości ok. 10km i nie mamy problemu żeby tam trafić. Zwiedzamy latarnie i jedziemy do Wolińskiego Parku Narodowego, gdzie mamy zamiar odwiedzić latarnię o nazwie Kikut. Po drodze przejeżdżamy przez Dziwnówek i zatrzymujemy się przy sklepiku jedynie udającym latarnię. Szybkie zdjęcie i już wjeżdżamy na największą polską wyspę Wolin. W okolicach Wisełki parkujemy skuty i idziemy ok. 1,5 km przez las na spotkanie przedostatniej latarni.
Drogę powrotną pokonujemy na skróty, zyskując dobre 500m. Nie jest to wiele, ale „w terenie” robią te odległości swoje. W ciuchach moto łatwo się zagotować.

Kikut nie jest, podobnie jak Jastarnia udostępniony do zwiedzania, jest w 100% latarnią pracującą automatycznie. Po tej latarni decydujemy się na znalezienie noclegu, co udaje nam się dopiero po objechaniu prawie całej wyspy Wolin. Nocleg znajdujemy w miejscowości Wisełka, czyli tej samej którą opuściliśmy robiąc ok. 80 km w poszukiwaniu kwatery. Po rozpakowaniu się idziemy na „najdziwniejszą” pizze w moim życiu. Do tej pory nie jadłem nigdy czegoś tak odbiegającego od tej nazwy. Nie jestem w tym zdaniu odosobniony i razem mamy z tego faktu niezły ubaw. Następnego dnia wyruszamy do Międzyzdrojów podziwiać odciski dłoni na „Promenadzie Gwiazd”, a później grzejemy skuterami na przeprawę promową do Świnoujścia, tak aby Ela mogła stwierdzić, że zwiedziła również wyspę Uznam. Przeprawa w dwie strony zajmuje nam ok. 20 minut, co w porównaniu z samochodami (ok. 5 h) wydaje się być dobrym wynikiem. Na koniec pozostaje nam najwyższa latarnia polskiego wybrzeża, zdobywamy ją pełni podziwu dla naszego samozaparcia, ale jednak żałujemy, że nie ma tych latarni trochę więcej.

Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
  latarnia ostatnia 16. Świnoujście
Kliknij żeby powiększyć
Paszport

Wieczorem jadę do Szczecina, a reszta grupy pozostaje w Wisełce. Następnego dnia spotykamy się na kempingu w Szczecinie, gdzie rozpoczyna się właśnie „The Tall Ship’s Race 2007”. Pozostaniemy tam kilka dni, ale to już temat na inną opowieść…

Wykaz odwiedzonych latarni:

*Krynica Morska (szer. geogr. 54° 23′ 13″ N, dł. geogr. 19° 27′ 12″ E).
*Port Północny (szer. geogr. 54° 24′ 06” N, dł. geogr. 18° 41′ 56″ E).
*Nowy Port (szer. geogr. 54° 25′ 30″ N, dł. geogr. 18° 39′ 48″ E).
*Sopot (szer. geogr. 54° 26′ 48″ N, dł. geogr. 18° 34′ 24″ E).
*Hel (szer. geogr. 54° 36′ 06″ N, dł. geogr. 18° 48′ 56″ E).
*Jastarnia (szer. geogr. 54° 42′ 06″ N, dł. geogr. 18° 41′ 05″ E).
*Rozewie (szer. geogr. 54° 49′ 54″ N, dł. geogr. 18° 20′ 20″ E).
*Stilo (szer. geogr. 54° 47′ 18″ N, dł. geogr. 17° 44′ 11″ E).
*Czołpino (szer. geogr. 54° 43′ 12″ N, dł. geogr. 17° 14′ 34″ E).
*Ustka (szer. geogr. 54° 35′ 12″ N, dł. geogr. 16° 51′ 25″ E).
*Jarosławiec (szer. geogr. 54° 32′ 29″ N, dł. geogr. 16° 32′ 41″ E).
*Darłówek (szer. geogr. 54° 26′ 31″ N, dł. geogr. 16° 22′ 51″ E).
*Gąski (szer. geogr. 54° 14′ 30″ N, dł. geogr. 15° 52′ 30″ E).
*Kołobrzeg (szer. geogr. 54° 11′ 17″ N, dł. geogr. 15° 33′ 22″ E).
*Niechorze (szer. geogr. 54° 05′ 47″ N, dł. geogr. 15° 03′ 57″ E).
*Kikut (szer. geogr. 52° 58′ 59″ N, dł. geogr. 14° 34′ 56″ E).
*Świnoujście (szer. geogr. 53° 55′ 03″ N, dł. geogr. 14° 17′ 10″ E).

PS. Przepraszam za bardzo zdawkową relację, ale dokładny opis całej trasy zająłby z 10 stron A4 😉 .

Tekst i foto:
dr.big