Wspomnienia 2003 czyli wyjazd na zlot Vespiarzy do Wiednia Mariusza i Żaby.

Edytor:Żaba

Wyruszyliśmy w środę ok. godziny 9.30 spod centrum handlowego w Jankach. Skutery solidnie obładowane, ponieważ planowaliśmy noclegi na campingach. Namiot, śpiwory, karimaty…wszystko trzeba było jakoś poupychać. Najprostsze rozwiązanie wybrał Mariusz – na siedzenie pasażera przypiął po prostu całą torbę podróżną. Dzięki temu miał doskonałe oparcie, a Majesty wyglądała jak objuczony osiołek. Mój Helix wyglądał nieco skromniej, gdyż za plecami miałem tylko namiot i karimatę.

 

Pierwszy odcinek (Warszawa – Piotrków Trybunalski) był nieciekawy i monotonny. Jazda trasą katowicką nie należy do przyjemności – koleiny, tiry, szeroko i nudno, żadnych atrakcji. Jedyne, co zaobserwowaliśmy, to policyjny fotoradar, który namierzył niewinnego motocyklistę na chopperze. Nas na szczęście nikt nie filmował… . Na trasie do Wrocławia było już ciekawiej. Droga jednopasmowa, wyprzedzanie, zakręty. Wreszcie coś się działo. Niestety, pogoda zaczynała się psuć. Na niebie pojawiały się coraz ciemniejsze chmury i wiedzieliśmy, że prędzej czy później, coś z tych chmur na nas kapnie. Ponieważ nigdy nie byliśmy we Wrocławiu, postanowiliśmy zahaczyć o Stare Miasto. Na prawdę jest co podziwiać. Trochę zaskoczyły nas korki a także niekonwencjonalne zachowania katamaranów w stosunku do motocykli. Niewiele brakowało, a awaryjne hamowanie na mokrych pasach skończyło by się centralną glebą… . Na starówce obowiązkowa fotka i dalej w drogę! Od Wrocławia prowadziły nas regularne mżawki, przechodzące w mocniejszy deszcz. Bawiliśmy się w kotka i myszkę – zdjąć ubrania przeciwdeszczowe czy założyć? Na wysokości Kłodzka lunęło już na całego i po górskich drogach jechaliśmy w strugach deszczu. Przed granicą wypogodziło się i mogliśmy cieszyć się jazdą po fantastycznych ( i suchych) zakrętach! Ostatnie tankowanie po polskiej stronie, wizyta w kantorze, i wjechaliśmy do Czech. Na początku Mariusz nie mógł opanować śmiechu i rozbawiony czytał wszystkie przydrożne tablice i napisy. Ciemne chmury ganiały po niebie, jednak nas dosięgały tylko umiarkowane mżawki. Czeskie drogi są o klasę lepsze niż polskie i jazda była na prawdę przyjemna, mimo mokrej nawierzchni. Bez specjalnego pośpiechu, około 20-stej dojechaliśmy do przedmieść Pragi. Stwierdziliśmy, że „zaszalejemy” i przenocujemy w pensjonacie. Odwiedziliśmy kilka takich przybytków, zanim znaleźliśmy coś za rozsądną cenę. Nocowaliśmy w miejscowości Cerna Hora, w bardzo miłym pensjonacie, ze świetnym jedzeniem, znakomitym piwem i uroczą dziewoją za barem.

W czwartek rano ruszyliśmy do Pragi. W miarę szybko zlokalizowaliśmy stare miasto (poruszaliśmy się bez mapy miasta) i udaliśmy się na długi spacer. Po Pradze jeździ sporo skuterów, a najwięcej motorowerów wszelakiej maści. Na biegu zjedliśmy jakieś śniadanie i dalej podziwialiśmy uroki tego miasta. Mając do dyspozycji skuter, można zobaczyć o wiele więcej i w szybszym tempie niż tradycyjny turysta. „Zaliczyliśmy” Most Karola, rynek i ratusz, prawie całą starówkę i Hradczany. Znaleźliśmy też chwilkę na kawiarenkę internetową i pozdrowienia na forum! Koło 15-stej ruszyliśmy w kierunku Wiednia. Kawałek jechaliśmy autostradą i była możliwość sprawdzenia prędkości maksymalnych naszych skuterów. Mariusz był z wyniku bardzo zadowolony…jednak na najbliższej stacji benzynowej nie wytrzymał i wykonał ekspresowe mycie skutera – „Ja na brudnym jechać nie mogę!” . Pogoda w miarę się ustabilizowała i do granicy czesko – austriackiej dojechaliśmy w „stanie suchym”. Obowiązkowe tankowanie i wjechaliśmy do Unii Europejskiej! Nie obyło się bez wizyty i fotki przed sklepem wolnocłowym. Droga do Wiednia była rewelacyjna – równa jak stół i świetnie wyprofilowana! Jechaliśmy tempem „polskim”, a nie austriackim, jednak ja nie byłem do końca szczęśliwy, bo czułem, że Helix jedzie jakby troszkę inaczej niż powinien. Wieczorem byliśmy w Wiedniu. Sporo czasu zajęło nam znalezienie EuroVespy – organizatorzy nie postarali się z oznakowaniem. Coraz liczniejsze grupy jeźdźców na Vespach szukających tego samego, w końcu zaprowadziły nas na miejsce. Gdy stanęliśmy, zaniepokoił mnie dziwny zapach zagrzanego sprzęgła… . Ponad godzinę miotaliśmy się w organizacyjnym bałaganie, zanim udało nam się dojść do porozumienia z miłym Austriakiem. Bardzo się ucieszył, że przyjechaliśmy z Polski, oczywiście będziemy mogli zanocować na kampingu i zażądał od nas… 99 Euro za dwie noce! Okazało się, że cena noclegu na terenie zlotu obejmuje wpisowe oraz wszystkie atrakcje. Postanowiliśmy poszukać czegoś tańszego. Było koło 23-ciej, nadal nie mieliśmy noclegu i najgorsze – okazało się, że mój Helix nie pojedzie dalej. Coś zaczęło blokować tylne koło, a przy ruszaniu wydawało przeraźliwy odgłos. Nie tracąc wiary we własne siły, wymyśliliśmy plan awaryjny: Mariusz pojechał szukać kampingu, a ja zostałem przy skuterze, próbując ustalić przyczynę awarii. Niestety nic się nie dało zrobić (padło sprzęgło albo łożysko na osi) i musieliśmy zostawić skuter na parkingu. Obładowani jak ciężarówka, pojechaliśmy we dwójkę na kamping. Rozstawiłem namiot po omacku i poszliśmy spać. Okazało się, że kamping został opanowany również przez Vespiarzy, którym nie uśmiechało się płacić wpisowego na zlocie.

W piątek rano wróciliśmy do Helixa i zaczęła się organizacja pomocy w ramach Assistance. Mariusz był w świetnym nastroju – po drodze zaliczyliśmy myjnię ciśnieniową i Majesty pięknie połyskiwała w porannych promieniach słońca. Czekając na lawetę, poszliśmy obejrzeć zlot. To najlepsza impreza na jakiej mieliśmy okazję być! Ilość i różnorodność skuterów, pomysłowość i oryginalność właścicieli i ogólny klimat zlotu wywarły na nas ogromne wrażenie! Trudno opisywać wszystkie Vespy, bo każda była inna i niepowtarzalna. Zjechały się skutery z Austrii, Niemiec, Włoch, Francji, Belgii, Holandii, Grecji, Chorwacji a nawet z Anglii i Szwecji! Oprócz Vesp pojawiło się sporo Hexagonów i X9 w rozmaitych wersjach i wydaniach. Były też Lambretty, Zipy i Sfery. Jedyne skutery nie spod znaku Piaggio to dwa MBK Skyliner (Majesty 125). Mariusz budził ogólne zainteresowanie, paradując w koszulce z dużym napisem „Yamaha”… . Przyjechała laweta i okazało się, że w pobliżu znajduje się wielki serwis m.in. Hondy. Pomyśleliśmy sobie: „ Jest dobrze – serwis blisko, niemiecka dokładność i pracowitość, pewnie zrobią na poczekaniu”. Nic bardziej mylnego. W serwisie dowiedzieliśmy się, że zaczyna się długi weekend, poza tym natłok klientów, terminy… . Najwcześniej będą mogli coś zrobić w przyszłym tygodniu a najpewniej za dwa tygodnie!! Nic nie pomogły moje zaklęcia i prośby, ani naciski ze strony zakładu ubezpieczeń. Musiałem podjąć drastyczną decyzję – zostawiam skuter w serwisie i wracam do kraju. Z bólem serca zostawiliśmy Helixa i piątkowe popołudnie spędziliśmy na zwiedzaniu sklepów Heine – Gericke i Louis’a. Udało nam się kupić świetne torby motocyklowe po bardzo atrakcyjnych cenach i kilka innych drobiazgów.

W sobotę rano Mariusz zapakował się i wyruszył w samotną drogę powrotną. Ustaliliśmy mu najszybszą trasę, ponieważ zamierzał pokonać odcinek Wiedeń – Warszawa na raz. Ja zwinąłem namiot i z tobołkami w ręku, w motocyklowej kurtce wyszedłem z kampingu na piechotę. Wzbudziłem spore zainteresowanie. Taksówką dojechałem na lotnisko. To co tam przeszedłem – przemilczę, bo to temat na oddzielny artykuł, nie bardzo związany ze skuterami. Cudem załapałem się na samolot po całym dniu spędzonym na lotnisku. Mariusz wyruszył z Wiednia o 11 a o 20.30 był w Jankach. Sam nie wiem jak mu się ta sztuka udała. Po drodze miał huragany, ulewy i temperatury rzędu 13 stopni. Hardcore na całego. Jednak zarówno Mariusz jak i ja szczęśliwie wróciliśmy do domu. Nie udały się plany z podróżą do Budapesztu, ale nie żałujemy tej wyprawy. Była to przygoda jakich mało. Zapamiętamy ją na długo.

Czekam na informacje, co z moim Helixem. Mam nadzieję, ze będzie dobrze.

Warszawa Czerwiec 2003

 

Text: Żaba
Foto: MariuszBurgi

Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć