Piknik w Bolimowie dla Dzieci z 9 Domu Dziecka z Łodzi.

Edytor:RobB.

Dzięki uprzejmości Mariusza i Tetsuo mogę Was poinformować jak potoczyły się losy wątku założonego przez Elqjp (http://www.forum.burgmania.net/index.php?showtopic=2628&st=0), a zaowocował on naszą spontaniczną akcją i dzięki Wam i Uczestnikom Forum -Motocyklistów udało się doprowadzić do realizacji pikniku w Bolimowie.

Środki na ww. jak sami wiecie pochodziły z wpłat ludzi o dobrych i wrażliwych sercach, jak również z aukcji, które przeprowadził Yareck, „wyłudzając” od kogo się dało: plakaty, płyty i co tam jeszcze mógł.

Udało się, choć wyzwanie było spore. Potrzebne było ponad 5000 zł na zakwaterowanie, wyżywienie i atrakcje dla Dzieciaków. Niektórzy byli naprawdę szczodrzy, wpłacali nam nawet po 1000 zł, inni nieco mniej, ale ważne, że nie przeszli obojętnie i pomogli! Udało się nam również zebrać przy okazji robienia zlotu”Grotniki 2007” masę gadżetów na podarki dla Dzieciaków, jak również dla jednośladowców, którzy zjawili się aby Je powozić. Również dzięki Drogowcowi, którego jego przyjaciele chyba długo nie wpuszczą do swoich magazynów, Talce i moim sąsiadom Państwu Lak (firma „Laki”) zebraliśmy sporą ilość: T-shirtów, piżamek, spodenek jeansowych dla małyszy oraz zimowych czapeczek i szalików.

DZIĘKI WAM ZA TE WPŁATY i DARY OGROMNIE !!!

Podziękowania należą się też Panu Bogdanowi Pokorze za to, że przewiózł Dzieci za naprawdę niewielkie pieniądze, jak to powiedział „raz nie zawsze”, zgadzając się przy tym na zostawienie autobusu w Bolimowie, aby nie zwiększać kilometrażu oraz Pani Dyrektor „Roki”, która mimo iż nie mogła dać nam Ich autobusu, to przekazała na niego wystarczającą ilość pieniędzy !!!

No dobra, czas na relację:
Dnia 15 czerwca 2007 r. o godz. 16:30 dzieciaki zostały zapakowane do autobusu i podążyliśmy do Bolimowa

Przyjechaliśmy tam przed 19:00, Dzieciaki w sile 22 w tym dwa maluszki i opiekunowie zostali zakwaterowani w pawilonie, po czym udali się na kolacyjkę, a po niej rozpoczęły się: trwający, aż do ostatnich promieni światła mecz oraz inne gry i zabawy. Trwało to podobno do północy, ale to wiem już tylko z opowieści, gdyż musiałem odwieźć Pana Bogdana do Tuszyna. Raniutko przesiadka na Deauvilla,, aby było na czym wozić Dzieciaki i z powrotem. Dotarłem do ośrodka „U leśniczego” ok. 9:30, był tam już Boniek z Asią, którzy tak jak zadeklarowali na Forum Motocyklistów, przyjechali na wożenie. Dzieciaki w tym czasie już po śniadanku miały pokaz pszczelarski, który prowadziła Właścicielka niedalekiej pasieki przemysłowej. Dzięki Pani dowiedzieliśmy się, że pszczółki dzielą się na robotnice dwu rodzajów, opiekunki i te znoszące nektar z kwiatów, trutnie(samce) i królową matkę. Do obejrzenia był też ul ze szklaną szybka przez, którą można było popatrzeć „jak to pszczółki robią” . Pani opowiedziała również czym się różni spadź od nektaru, co to jest kit pszczeli i propolis i do czego służą. Opisała też jak się pszczółki zachowują, jak przekazują sobie informacje, czym się różnią miodki, dla czego i kiedy się krystalizują, czym się pszczółki i dlaczego karmi i wieeeeele wieeeele innych rzeczy o których normalny człowiek twierdzący, że miód bierze się ze słoika nie ma pojęcia. Miło było popatrzeć z jakim zainteresowaniem Dzieciaki słuchały tego pokazu.

Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć

No a po pokazie czekały już atrakcje: Paintball, od którego ciężko było chłopaków oderwać, a masakrowali „przeciwnika” aż strach było popatrzeć ! Oj nie chciałbym być Ich celem ! Równe powodzenie miała dmuchawka pigmejska,

Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć

Czekały też koniki i jazda wozem drabiniastym po Puszczy Bolimowskiej gdzie trasa prowadziła min. obok pomnika ku czci powstańców z Powstania Styczniowego 1863r. Pod Bolimowem, a dokładniej Joachimowem miała bowiem miejsce jedna z większych bitew tego bohaterskiego zrywu naszego narodu. Stąd być może ta nazwa Joachimów-Mogiły?!

Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć

No i tak zleciało do obiadku. A po nim to się zaczęła JAZDA, najpierw ja i Boniek, niekiedy dla bezpieczeństwa maluchów Boniek razem z Asią. Za chwilę dołączyli się 2 Jeepami Chłopaki z Autotrapera nie żałując zawieszeń i poganiając koniki tak aby wywołać możliwie najwięcej pisków u Dzieciarni. Jak widać Im też sprawiało to sporo frajdy! W końcu i My i Oni „żyjemy po to by jeździć i jeździmy po to by żyć…” choć niektórzy mówią: „kocham bzykać, bzykam kochać” Nie obeszło się też bez grupowego zdjęcia!

Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć

A za chwilę przyjechali towarzysze mojej czarnogórskiej majowej wyprawy: Jakub z Piotrkowa i Paweł z Tuszyna i zaczął się powoli robić tłok. Zwłaszcza , że zaraz po Nich dołączyła cała czereda motocyklistów, głównie na choperach choć były też: skuterek i 2T ścigacz z Pabianic. O dziwo dziewczyny tylko od nich brały adresy. Nieźle zakręcone muszą być te Chłopaki ?! Ja adres to chyba w internecie ogłoszę…może się któraś skusi ?! Na tym tłoku to oczywiście wygrane były Dzieciaki! Jako że kursy już były dłuższe, bo na zewnątrz ośrodka, no i ten wiatr w uszach jakoś tak bardziej szumiał

Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć

Straszny się zrobił wtedy popyt na kaski o małych rozmiarach, dobrze, że miałem orzeszka ! Generalnie Dzieciakom było wolno wszystko, więc siadały, miękały, pytały, kręciły i przełączały wszystko co się dało. Niestety w jednym wypadku zakończyło się to złożeniem nóżki i efektowna glebą. Na szczęście małolatowi nic się nie stało, a po „bardzo przepraszam” to i zaaferowany właściciel stwierdził „ no to teraz już jest symetrycznie” No dobra, na pocieszenie były podarki, słodycze od Dzieciaków no i zaproszenie na ognisko. Z pysznym bigosikiem, kiełbaską, herbatką z termosu i piwkiem dla pełnoletnich uczestników.

Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć

A w trakcie był…..SKOK NA BANGEE !!! Co prawda tylko z latarni i w poziomie, ale dostarczył mnóstwo frajdy i aż miło było popatrzeć z jakim zapałem Dzieciaki i dorośli walczyli o centymetry. Wykazali się przy tym świetna techniką i determinacją. Ta konkurencja tak się podobała , że przeciągnęła się, aż do 22 i ostatnie wyniki były już ustalane przy świetle komórek !!! Znacie z reszta tę zabawę z Grotnik, więc wiecie jak wciąga. Niektórzy do dziś leczą obtarcia, o niemożności doprania ciuchów po trawie nie wspomnę Atmosferę podgrzała propozycja Yareck-a, że główna nagrodą będzie jego złoty Matiz , pod warunkiem, że ktoś sięgnie kluczyki leżące na 4.20 m!!!

Niestety, ostateczny wynik to 3,36, choć sssstrasznie się starali, nie udało się nikomu! Oj było by niektórym smutno gdyby lina pękła i ktoś dopadł by do tych kluczyków?! Wzruszył mnie moment gdy jeden z chłopaków ”skakał” z hasłem „to będzie dla brata na operację” (Jego brat cierpi na dysfunkcję kończyn) i wtedy Kolega z grupy sam z siebie pomagał naciągać linę aby Mu się udało…..ŻADNE nie krzyknęło wtedy „oszustwo” czy „to się nie liczy” !!! Dociskani w dniu następnym przeze mnie o szczegóły, twierdzili, że to żart, ale patrząc Im w oczy NIE DO KOŃCA IM WIERZĘ – udają tylko takich twardzieli, a maja naprawdę wieeele problemów z innego zakresu skali o których nasze, wypasione w gadżety dzieci, dzięki Bogu, nie mają pojęcia !!!

Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć

Chyba atrakcji było wystarczająco dużo i zmachane Dzieciaki poszły spać, bo jak posiedzieliśmy sobie do północy przy ognisku to tak jakoś dziecięcych głosów nie było już słychać .

A raniutko pobudka, śniadanko i zaczął się dzień edukacyjny. Dzięki Arkowi, który mimo zakończonej w późnych godzinach, dzień wcześniej delegacji, zwlókł się z wyrka i dowiózł nam kierowcę autobusu, już o 10:30 zameldowaliśmy się w Nieborowie. Tam spotkaliśmy się z wcześniej umówionym przewodnikiem z łowickiego PTTK-u, Panem Michałem Perzyną, historykiem z wykształcenia i skarbnicą wiedzy o dziejach tamtejszych zabytków i koligacjach ich właścicieli Zwiedzanie Nieborowa zaczęliśmy od muzeum majoliki, mieszczącym się w dawnej jej manufakturze.

Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć

A potem przyszła kolej na sam pałac, gdzie min. jednym z eksponatów była głowa Niobe, jak widać współczesny wzorzec bije ten sprzed lat „na głowę” Jeśli w tej chwili myślicie o adopcji Tej Pani to wybijcie sobie z głowy, to jeden z plecaczków, przyjechała z Jakubem i jest zajęta !!! A szkoda – . Więcej macie na zdjęciach:

Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć

a jedno wam powiem: jest tam co oglądać, meble żyrandole, porcelana i inne kurioza w pałacu , który wygląda jakby za chwilę mięli do niego wrócić właściciele, robią wrażenie. No i ten przepiękny park z platanami!

Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć

Dalej nasza droga prowadziła do Muzeum w (wybaczcie) Sromowie. Całkowicie prywatne muzeum, prowadzone przez Rodzinę Brzozowskich. A zaczęło się od tego, że w długie zimowe wieczory, nieżyjący już niestety, Pan Julian Brzozowski rzeźbił figurki, które za pomocą różnego rodzaju mechanizmów postanowił ożywić, tworząc scenki z życia wsi łowickiej: wesele, 4 pory roku, biesiada itd. W czterech porach min.od 5 lat skacze też Małysz. Nie umknęły też uwadze Panów Brzozowskich patologie starego systemu i zostały uwiecznione we „współczesnej historii Polski w rzeźbie”. Eksponaty są obecnie zgromadzone już w 4 budynkach. Tradycję tę kontynuuje syn i córka Pana Juliana. Muzeum jest położone w przepięknym otoczeniu lilii i róż i jest naprawdę warte odwiedzenia. Niestety nie można tam było używać lampy błyskowej, stąd i jakość zdjęć marna –

Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć

Znacznie lepiej było w Skansenie w Maurzycach do którego się udaliśmy ze Sromowa. Skansen zawsze oaza spokoju, zaskoczył nas harmiderem jaki tam zastaliśmy. traf chciał, że trafiliśmy na jakąś lokalną imprezę zorganizowaną przez Ochotniczą Straż Pożarną. Stąd muzyka, kabarety, stragany i na szczęście lody. Ponieważ dzieciaki były już zmęczone po krótkim przejściu po terenie skansenu, udaliśmy się na obiadek. Był całkiem niezły, a zjedzenie go w oryginalnej karczmie łowickiej jeszcze poprawiło smak .

Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć

Po obiadku starczyło siły jeszcze na obejrzenie pokazu lepienia z gliny i wyplatania koszyków z wikliny w wykonaniu Państwa Jabłońskich, którzy cierpliwie, mimo upału na nas poczekali.

Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć

No i w ten sposób zakończyliśmy Nasz pracowity, choć mam nadzieję przyjemnie spędzony weekend. Z żalem, że tak krótko było, ściskałem w autobusie na pożegnanie prawice Dzieciaków. Szkoda, że nie mięliście okazji być przez te dwa dni wraz z Nimi. Ja byłem niezmiernie zaskoczony ich zachowaniem, grzecznością kulturą, nie usłyszałem przez ten czas żadnego przekleństwa, za to wiele poproszę, przepraszam.
Bardzo mnie ujęła opieka jaką starsze roztaczały nad młodszymi. Gdy któreś, bądź opiekun prosił o to, to nie było „dlaczego ja ?!” tylko po prostu przejęcie dłoni małysza. I te zaciśnięte opiekuńczo dłonie na długo pozostaną mi w pamięci.

Kliknij żeby powiększyć

Świetne są te Dzieciaki, mają wiele problemów z których żartują, skrywając pod tym swój lęk czy potrzebę. Udają twardzieli, dostosowując zachowanie do środowiska w jakim przebywają i losu jaki Im zgotowali dorośli. Dlatego proszę pamiętajcie o tym zawsze i gdy padnie kolejne hasło:

„Zróbmy niespodziankę dla Dzieciaków”,

nie pożałujcie tych paru groszy lub odrobiny czasu, aby Im sprawić przyjemność, czy pomóc. Ten piknik się zakończył, ale myślę, że już mogę ogłosić że zbiórka trwa nadal, konto Jarka znacie. Może uda się zrobić kolejna imprezę w lecie, jak nie to na gwiazdkę.
Może traficie na sygnał, że ktoś ma zbędny sprzęt AGD, tak niezbędny dla wychowanków odchodzących na swoje. Może jakaś hurtownia ma zwroty reklamacyjne, czy wybrakowane egzemplarze ?! Może coś co można wystawić na aukcję ?!
WSZYSTKO SIĘ PRZYDA !!! Bądźcie proszę uczuleni i jak Wam coś takiego wpadnie w ucho czy oczy to pomyślcie o Dzieciakach.
Jeszcze raz dziękuję WSZYSTKIM darczyńcom i osobom, które przyczyniły się do realizacji pikniku.
RobB.