Burgmania 2010 – Warka

Edytor:Artix

VI Ogólnopolski Zlot Maxi Skuterowy Burgmania 2010, pod kryptonimem „Powrót do korzeni”

Jak podaje najnowsze odkrycie zupełnie zmieniające dotychczasową wiedzę historyczną w roku pańskim 1410 miłościwie nam panujący Władysław Jagiełło szykując armie do boju z zakonem Krzyżackim poprosił Wolne Hordy Burgmanii aby stanęły po jego stronie. Jako że od roku Burgmania niczego nie złupiła przyjęła ofertę, wszak lud to waleczny, a wszędzie tam gdzie się pojawi wzbudza strach i przerażenie. Nie ma takiej drugiej potęgi na świecie. Do wielkiej bitwy miało dojść w Warce, a nie jak do tej pory mylnie podawano pod Grunwaldem. Armie stanęły naprzeciw siebie i poczuły taką sympatie, że rozpoczęły zamiast wojny, biesiadę, a że po 4 dniach nikt już nie pamiętał po co się spotkali, rozjechali się w przyjaźni do domu. Jak podają nadworne kroniki Jagiełło strasznie się wściekł, ale bał się plemienia Burgmanii, więc uprosił żeby choć mały oddział na Berlin ruszył, ale o tym w innej opowieści.

Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć

Zdaje się że choroba filipińska pomieszała mi zmysły, bo miałem opisać rok 2010, a dokładniej wydarzenia które miały miejsce pomiędzy 4 a 6 czerwca na VI Ogólnogalaktycznym Zlocie Maxiskuterowym Burgmania 2010 odbywającym się w miejscowości Warka. Pierwsi zlotowicze zaczęli pojawiać się w środę, choć z tego co wiem było kilku takich co od soboty sprawdzali czy teren nie jest aby zbyt bagnisty i nadaje się na mającą się odbyć imprezę kilka dni później. Pogoda, której w zasadzie do tej pory w tym roku jeszcze nie było, niepewnie w przecierała chmury. Ostatnie na co było ją stać to ulewa która w nocy z czwartku na piątek zamieniła parking złomowy, przepraszam miało być zlotowy w bajoro, dzięki któremu kilka pojazdów postanowiło się obalić i poleżeć tak sobie do rana. Więcej incydentów nie zanotowano, a nawet jeśli, to przecież należy je puścić w niepamięć i wybaczyć sprawcą. Grupy, grupki, grupeczki i pojedyncze pojazdy przez całą środę, czwartek i piątek zjeżdżały na zlotowisko, aby właśnie w piątek rozpocząć imprezę właściwą. Każdy ze zlotowiczów mógł wybrać 2 warianty udziału w zlocie, mógł imprezować ze wszystkimi, lub imprezować bez wszystkich. Nie widziałem żeby ktoś wybrał świadomie wariant 2gi. Tych nie świadomych niczego, można było spotkać w późnych godzinach wieczornych, ale o dziwo świadomość sama do nich wracała z pierwszymi promieniami słońca. Do piątku wieczorem większość jednak zjechała, na zlotowisko oczywiście, a po przebytej podróży w nagrodę mogła rozbić namiot. To były te pierwsze nagrody, o tych kolejnych jeszcze powspominamy w dalszej części. Ci co nie mają zdolności manualnych mogli zaparkować kampera. Pod takim hasłem właśnie „powrót do korzeni” odbywała się VI Burgmania, bo jak na nomadów przystało, należy mieszkać w namiocie własnoręcznie rozbitym, łupić okoliczne tereny i … brać prysznic raz w roku. Gdyby ktoś nie wiedział co to kamper, to na miejscu w muzeum karawaningu mógł organoleptycznie poznać ciekawe pojazdy które służą wszystkim tym, którym kamper nie mieści się pod siedzenie i nie wiedzą że można go rozbić inaczej niż o drzewo. Oczywiście nie obyło się w piątkowy dzień bez konkursów, a jakże były, oraz cenne nagrody, za pierwsze miejsce można było spuścić powietrze z kół prezesa klubu, drugie miejsce to w nagrodę pompowanie kół prezesa klubu, a trzecie miejsce to pobicie tych którzy bawili się kołami prezesa, oczywiście w imieniu prezesa. Pamiętajcie o odprowadzeniu podatku od wygranej. No dobra znowu ta przypadłość filipińska, wybaczcie. Piątkowe konkurencje to „rower Worlana” tego nie da się opisać to trzeba było zobaczyć, najlepszą koordynacje ruchową w tej konkurencji miał Kubo. Kolejne wyzwanie zafundował nam Krzytro i jego „magiczne śruby” w zasadzie w tej konkurencji powinna wygrać jakaś pani, bo trzeba było mieć naprawdę sprawne paluszki. Najlepszym mechanikiem okazał się Piro, drogie panie robił to naprawdę z wyczuciem i szybko. Nie można zapominać o konkurencji przeznaczonej dla dzieci, a mianowicie było to malowanie skuterów farbą antykorozyjną, co by plastiki nie pordzewiały. Wszystkie rysunki były wspaniałe, niestety na papierze, nie było chętnych do zabezpieczania antykorozyjnego własnego pojazdu, zwycięzcami okazały się wszystkie dzieci które brały udział w konkursie. A kiedy na niebie pojawiły się gwiazdy, a iskry z ogniska spaliły okoliczne wioski oraz kilka kiełbasek, do dzieła ruszył D.J. Pablos pląsając na elektrycznym grzebieniu mocno i rytmicznie, rozkręcając ostrą imprezę, taką że sam nad ranem padł, a tłum w tańcu godowym wzbudził boga Ra, oślepiając niewiernych pierwszymi promieniami. Jak to na stwórcę świata i pana ładu we wszechświecie przystało, pogonił do namiotu wszelkie zombi, które go obudziły. Niestety, krzykami uciekających zombi, obudził kolejny groźny gatunek, Chlorus Pospolitus, który żeruje od rana na resztkach pozostawionych przez zombi w szklanych butelkach, a czasem przyniesie własną, choć jest podejrzenie, że wykrada je zasypiającym zombi, ale badania tego zjawiska ciągle trwają i nie jest to takie pewne.

Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć

Tak czy inaczej kiedy nastał nowy dzień, pojawiły się nowe wyzwania. Trochę nowych konkursów, wycieczek i atrakcji zlotowych. Pierwszą atrakcją było śniadanie. Jedni po nie poszli, innym przynieśli. Bogowie musieli do nas zstąpić zapewniając nam pogodę iście śródziemnomorską. Jednego na pewno widziałem, nie wymienię tu jego ziemskiej nazwy, bo jeszcze zesłał by na mnie klątwę, ale w starożytnym Egipcie nosił imię Chepri. W tekstach staroegipskiej Księgi Umarłych ma związek z symboliką zmartwychwstania. Miał tajemną moc ciągłego odradzania się. Już wiecie o kim mówię ? Co noc widziałem jak umierał, a rano był żywy. Wracając jednak do zlotu, w coraz mocniej świecącym słońcu, rozpoczęły się kolejne konkursy. Zaczęliśmy konkurencją skuterową czyli przejazd między ciasno ustawionymi słupkami, mini slalom, a po nawrocie szybka prosta i precyzyjne hamowanie. W konkurencji wzięło udział łącznie 35 osób. W kategorii mniejszych pojemności czyli umownie do 350ccm wygrała Karolina, dlaczego mnie to nie dziwi, z czasem 13,14 sekundy, później żaliła się, że ma rolki do wymiany więc skuter kiepsko przyśpiesza. W kategorii większych pojemności, od 400 wzwyż wygrał Dzięgiel na AN-e 650 z wynikiem 12,62 sekundy. Równolegle z tą konkurencją rozgrywana była konkurencja trafiania tarczami hamulcowymi w opony. W tej konkurencji wzięło udział 55 osób, a wygrała Ssylwia, celne oko ma dziewczyna, mam nadzieje że nie ćwiczy tego w domu, rzucając talerzami.

Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć

Ostatnią konkurencją była konkurencja jajkowa. Tu również trzeba mieć delikatne rączki i precyzyjny uchwyt. W konkurencji wzięło udział 21 par, a wygrał duet Roni i Niunio z powalającym wynikiem 18,4 metra lub jak kto woli 60,37 stopy. Oczywiście nie zabrakło też mini parady zorganizowanej przez M@rkiza, a także mediów w postaci TV która to zrobiła materiał o naszym zlocie, największymi gwiazdami okazali się Spinka i Dziadek, teraz to się dopiero zacznie, wywiady, autografy, wizyty w zakładach pracy.

Konkursy, konkursami a tu wycieczki. Jak nie kajak to browar. Jedni postanowili że będą pływać kajakiem, a raczej sobie spłyną … Pilicą podczas 2,5 godzinnego wiosłowania, robactwo i solarium w cenie, mogli pooglądać urokliwe krajobrazy rzeczne, ten kto wymyśli grilla którego można odpalać w kajaku oraz lodówkę której źródłem zasilania będą pracujące wiosła dostanie Nobla. Inni postanowili, że zobaczą jak się robi browar w Browarze, a raczej zobaczyć ile trzeba warek, żeby powstała Warka. Dla tych co postanowili spłynąć, powiem że warka to porcja piwa uzyskanego z jednego warzenia, a nazwa miasta pochodzi od tego że od wieków słynęło z warzenia piwa, inna teoria głosi, że nazwa Warka pochodzi od słowa „warzyć” (kipieć, kotłować się), co odpowiada jednemu z procesów produkcji piwa. Ci co nie pojechali ani na kajaki ani do browaru postanowili „warzyć” się na miejscu zlotowym, tudzież kipieć czy kotłować się, innymi słowy dosłownie przyjąć postawę wynikającą z nazwy miejsca w którym się znajdowali. Oczywiście pomiędzy grillem, wycieczkami, a konkursami można było zobaczyć pokaz ratownictwa, gdzie na przygodnie spotkanej pięknej nieznajomej, lub pięknym nieznajomym można było w obecności żony czy męża, legalnie wymienić płyny ustrojowe, udając wykonywanie techniki usta-usta oraz uciskać klatkę piersiową, oczywiście nie w miejscu gdzie są piersi lub ich brak, bo w końcu to poważna sprawa i oby nigdy nikt nie musiał przypominać sobie jak należy prawidłowo przeprowadzić zabieg resuscytacji. Mam nadzieje że pamiętacie, że uciśnięcia wykonuje się w cyklach 30:2 (30 uciśnięć – 2 wdechy; ok. 3 cykli/minutę). Naprawdę każdy z nas powinien poznać tajniki pierwszej pomocy. Zachęcam was gorąco do tego, jeśli ktoś ominął pokaz to jest pełno miejsc gdzie można się tego nauczyć, bo warto. Kiedy jednym ściemniło się w oczach od nadmiaru wrażeń w konkursach oraz po pokazie ratownictwa do dzieła ponownie ruszył D.J. Pablos i jego magiczny elektryczny grzebień. Tym razem zamiast muzy z tłumu gawiedzi zostali wywoływani nieszczęśnicy którzy będą musieli zapłacić podatek od cennych nagród które własnoręcznie wywalczyli, a warto było się starać bo do zgarnięcia były naprawdę świetne nagrody, zapewnione przez naszych kochanych sponsorów, którym chwała za hojność. Generalnie gdyby zdarzył się geniusz który wygrałby wszystko co było do wygrania a przed zgarnięciem nagród był goły jak święty turecki wyglądał by tak:

Na głowie miałby kask do którego mógł by włożyć zestaw bluetooth, ubrać mógłby się w pokrowiec na skuter, ale żeby nie było mu zimno do dyspozycji miałby grzane manetki pod tyłek, a na rękach rękawice, oczywiście o nery trzeba dbać więc pas nerkowy zapewniłby mu ciepło, na ręku miałby też zegarek, a w uszach słyszałby nagrany dźwięk silnika który odtwarzałby przy pomocy mp3. Oczywiście tak bogato ubranego szczęściarza trzeba by zabezpieczyć choć by alarmem, a w nocy żeby coś widział mógłby oświetlić się latarką lub lampą roboczą, w chwilach samotności mógłby użyć seks gadżetów, a gdyby mu prądu nie starczyło to zestaw do ładowania akumulatorów na pewno się przyda. Dla tych którzy nie mieli szczęścia lub nie chciało im się startować w żadnej konkurencji Alan zaoferował 5 % rabat dla Burgmaniaków na zakup zestawów bluetooth, PMR czy ręcznych CB, a firma Uhma Bike oferuje 10 % rabatu.

Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć

Po rozdaniu wszystkiego co było do rozdania w zamian za walkę w konkurencjach zlotowych, mieliśmy jeszcze małą uroczystość. Mianowicie przyjęcie do klubu pięciu nowych członków, niech godnie noszą barwy Burgmanii. Warto chyba brać udział w spotkaniach, zlotach i propagować idee maxiskuteryzmu. Kiedy już opadły emocje związane z nagrodami i nominacjami, PES czyli Poznańscy piromani na skuterach puścili światełko do nieba. Ciężko zaskoczyć Burgmaniaków przyzwyczajonych do rok rocznych próbach spalenia nieba przy pomocy fajerwerków, ale w tym roku chyba wszyscy zostali zaskoczeni sposobem oświetlenia nieba. Tak, latające lampiony przy akompaniamencie nastrojowej muzyki sprawiły, że po pokazie na ziemi leżało wiele szczęk które opadły z wrażenia. Piękno wznoszących się lampionów majestatycznie szybujących w dal, melancholijnie unosząc się nad zlotowiskiem, podziałało na wiele osób. Światełko do nieba warte było zobaczenia. Dziękujemy Poznańskiej Elicie Skuterowej za wspaniały pokaz audio wizualny – jesteście wielcy. Po skończonym oświetlaniu nieba ponownie D.J. Pablos rozgrzewał tłumy muzyką. Jednak zmęczenie dało się we znaki wielu i wyjątkowo wcześnie bo około 2 w nocy, na zlotowisku słychać było głównie chrapanie.

Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć
Kliknij żeby powiększyć Kliknij żeby powiększyć

Niedziela to chyba dzień którego nikt na zlocie nie lubi, ale wszystko co dobre szybko się kończy, niestety, czas wracać do szarej rzeczywistości. I tak od rana rozpoczął się czas migracji, jedni wcześniej inni trochę później, jedni samotnie inni w grupach większych lub mniejszych oddalali się w kierunku domu. No cóż, już za rok będzie czas na VII edycję Burgmanii, a teraz pozostało nam wspomnienie VI poprzednich. Do zobaczenia w jeszcze większym gronie już za rok.

W zlocie udział wzięło:
Osób: 260
Została wypita przynajmniej jedna warka piwa, oraz zjedzone stado świń.

Do zobaczenia na kolejnych imprezach.

edited by Artix
copyright by Burgmania

Zdjęcia dzięki uprzejmości Burgmaniaków ! ! !